Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany:
Wto 19:05, 24 Paź 2006 |
|
Historia większości rycerzy Evy jest zwykle taka sama od pewnego momentu, w przeciwieństwie do innych dyscyplin. Podobnie jest i tym razem, tylko początek jest na tyle nieodgadniony, że można o nim czytać.
Początek był iście z tragedii wzięty. Urodziwszy się w malutkiej wiosce, która z cywilizacją wspólnego miała tyle, co uroda trolli i elfickich kobiet. Nie ma co ukrywać, zapluta dziura o której świat zapomniał, lecz z jakiegoś powodu wciąż trzymająca się na uprawie i hodowli. Silantaren miał może z 10 lat, kiedy stało się to, co było nieuniknione od wielu lat- wioska została zrównana z ziemią przez horrory, zaś rodzinie Faravandrelowi, Nerunowi, Filonie i Silantarenowi udało się w porę uciec by uniknąć rzezi niewiniątek. Ale ucieczka była równie niebezpieczna co pozwolenie na rozszarpanie się żywcem. Dni, tygodnie tułaczki o chlebie i wodzie, byle by tylko znaleźć jakieś przyjazne miejsce, w którym mogliby ponownie przeżyć. Niestety, nie dane im było szybko zaznać spokoju.
Horror, dosłownie i w przenośni, miał postać wielkich jak konie psów, o ostrych kłach, czarnej sierści najeżonej niczym kolce jeża i złowrogich oczach wpatrujących się morderczo w swoje przyszłe ofiary. Było ich może z pięć, może sześć, czyli taka liczba która nie pozwoli ujść przeciętnym dawcom imion żywo. Nawet sam fakt, że Nerum własnym ciałem zasłaniał żonę i syna, nie był w stanie niczego poprawić. Szlachetny gest, jeśli istnieje niebo, poprzednie grzechy byłyby wybaczone. Ale nie musiały, bowiem morderczą szarżę jednego z piekielnych ogarów zatrzymała strzała. Jedna, pojedyncza strzałą, która wbiła się w ziemię tuż przed psem. Zaraz za nią poszybowała druga, lecz tym razem nie zmarnowała się na glebie, lecz wbiła się w grzbiet psa, tym samym narażając uszy wszystkich na piekielny ryk z bólu. Silantaren zerknął za siebie, a wtedy olbrzymi uśmiech zawitał na jego twarzy. Były to trzy postacie: elf wysokiego wzrostu, z zieloną peleryną i długim łukiem, do którego druga ręka właśnie dodawała kolejną strzałę. Tuż koło niego stał nieco niższy, ale postawniejszy ork w twardej zbroi i toporem w ręku, z wrogością spoglądając na owe potwory. Jednak to trzeci osobnik zrobił na nim największe wrażenie- majestatyczny, ubrany w lśniącą zbroję, czarną pelerynę, z długimi włosami mężczyzna. Nie musiał pytać kim są, bo byli tymi dobrymi, bez wahania i zbędnych pytań rzucili się na stwory. Ork i człowiek rzucili się w wir walki, podczas gdy elf wspomagał ich swoimi strzałami, zaś samym ciałem zasłaniając przestraszoną rodzinę. Walka potrwała parę minut, bestie nie poddawały się ale wciąż były niczym w porównaniu do trójki adeptów, bestie padały jedna za drugą. Ale, kiedy zostały trzy, adeptów czekała niemiła niespodzianka. Kolejne zagrożenie w postaci dwóch kolejnych potworów, które wyłoniły się dosłownie z nikąd i do tego od tyłu, jedynej strony która nie została broniona. Jedno cięcie, cztery pazury wystarczyły by Nerun padł ranny na ziemię i nie był w stanie dalej bronić rodziny. Filona była zwykłą żoną sklepikarza, więc nie można jej obwiniać za to, że w po głośnym krzyku, zemdlała i upadła ciałem na swojego ledwo narodzonego syna. Silantaren był zdany na siebie, bo adepci byli bardziej zajęci walczeniem o własne życie, a elf łucznik dwoił się i troił by trafiać strzałami ile się da, ale był tylko jednym elfem. Nie było nawet mowy by tłumaczyć stworom, że zwykli wieśniacy są nieszkodliwi i adepci powinni oberwać pierwsi. Śmierć zbliżała się nieuchronnie. Jedyne co powstrzymywało młodego Silantarena od patrzenia w ślepia potwora, to niespodziewany dar z nieba, który upadł tuż przed jego oczami w postaci długiego, ładnie zdobionego miecza. Po chwili zastanowienia, dzieciak nie miał żadnych oporów przed złapaniem miecza we własne ręce i wymachiwanie na lewo i prawo, a nuż trafi. Piekielne ogary tego dnia nie grzeszyły inteligencją, więc zamiast dzieciaka zagryźć, odskakiwały tylko od chaotycznych ataków. Przez parę minut Silantaren nie był zajęty niczym innym, jak straszeniem potwora, a parę minut to więcej niż wystarczająco by samodzielnie zająć się paroma wilkami i wreszcie przyjść z odsieczą chłopcu. Trzy strzały i odrąbana toporem łapa były ostatnią krwią rozlaną tego dnia. Jeszcze przez chwilę Silantaren nie był w stanie uwierzyć że przeżyli, a w jego ręce wciąż spoczywał miecz z niebios... choć jak się okazało, ten miecz nie pochodził z niebios, lecz z tego samego pola walki. Ludzki wojownik, imię jego to Tharyk, był w opłakanym stanie - siedział z poharataną twarzą, podrapaną peleryną do wyrzucenia i głęboką raną na lewej ręce. A wszystko dlatego, że wziął na siebie dwa ogary mając w ręce tylko zwykły żelazny sztylet. To właśnie jego miecz wylądował przed Silantarenem, który chciał rzucić tak szybko jak ujrzał rannego człowieka. To był pierwszy raz, kiedy miał w ręku miecz i na pewno nie ostatni. Tak uważał Tharyk, na którym dzieciak zrobił zbyt duże wrażenie.
Po szczęśliwym zakończeniu, czyli opatrzeniu ran, ocuceniu nieprzytomnej elfki, drużyna odeskortowała rodzinę prosto do spokojnej wioski, którą mieli po drodze do swojego celu. Podziękowań nie było granic, za to trzech adeptów nie przyjęło żadnego wynagrodzenia twierdząc, że powinno się pomagać innym nie bacząc na koszty. To zdanie wbiło się w Silantarena głęboko i poniekąd zadecydowało o jego przyszłości.
Nie minęło długo, a adepci opuścili wioskę, a rodzina, za zaoszczędzone pieniądze zdołała kupić niewielki dom, znaleźć zajęcie i żyć tu w spokoju do końca życia. Tego pragnęło dwóch z trzech członków rodziny, ale trzeciemu, najmłodszemu, marzyło się co innego. Przygoda, akcja, podróże, broń w ręku i zaufani kompani, walka z horrorami i ratowanie ludzi tak samo, jak ratowano jego. Był na najlepszej drodze żeby stać się wojownikiem, ale stało się inaczej, szczególnie kiedy dowiedział się, że w pobliskiej kuźni potrzebują rąk do pracy... i łatwo wydedukować co się działo dalej- proste prace w kuźni, fascynacja, prawdziwa miłość to wszelkiego oręża.. Wszyscy rycerze, rodzina, przejezdni adepci i wszyscy inni znajomi- wszyscy widzieli w nim wielki potencjał i siłę. Był prawdziwym rycerzem Evy zanim go mianowano.
Dalsze życie wygląda tak samo jak każdego elfickiego wojownika i nie ma w tym nic złego, że nie napiszę po raz enty tego, co ludzie piszą co za każdym razem. Dodam jedynie z ciekawostek, że jako uczeń często był zmuszany do podróży w celach handlowych, a szczególnie częste wyprawy w obozy i miasta nie tylko wyrobiły o nim dobre zdanie wśród wielu jej przedstawicieli, ale nawet nauczyły go podstaw ich ojczystego języka, który mimowolnie wślizgnął mu się do głowy.
Inna ciekawostka: podczas samego pobytu w domu, jego dom często został odwiedzany przez, dobrym określeniem będzie, przyjaciela rodziny, czyli samego Tharyka, który momentami był dla Silantarena niemal jak ojciec. Nie omieszkał zająć się badaniem jego miecza, tego samego które kiedyś uratowało mu życie. Podczas każdego pobytu Tharyka w mieście, nie było chwili kiedy miał ten miecz przy sobie, bo był on w posiadaniu Silantarena. Jednak za którymś razem kiedy Tharyk przybył do miasta, spotkała go niemiła niespodzianka- parę kawałków ostrza, które kiedyś błyszczało niczym brylanty. Z relacji Tharyka wynikało, że oberwał paroma młotami za dużo i nie wytrzymał, ale na szczęście walka skończyła się szczęśliwie i wszystkie części ostrza zostały dostarczone z powrotem. Powód dostarczenia go do tej jednej osoby był aż za bardzo oczywisty- miecz miał być przekuty na nowo, by było jeszcze większym arcydziełem niż dotychczas. By Silantaren mógł zostać jednym z największych rycerzy Evy o jakim słyszała kraina zwana Aden.
Tak mniej więcej (wszyscy dobrze wiemy, że pieśniarze mają dziwne tendencje do ubarwiania kilku rzeczy <puszcza oko>) wygląda historia mojego życia. Obecnie mam 36 lat i szkolę się na Pieśniarza Miecza. Chce wstąpić w wasze szeregi ponieważ znudzony już jestem samotnym życiem. Chciałbym rozwijać swoje umiejętności w przyjemnej atmosferze. Wcześniej byłem w malutkim klanie o nazwie Airensill. Ale odszedłem stamtąd ponieważ lider klanu nie był stworzony do prowadzenia go. Klan się w ogóle nie rozwijał, ani nie miał zbyt wielu członków, więc nawet nie miałem z kim polować.
Mam nadzieję że pozytywnie rozpatrzycie moją prośbę o przyjęcie. Postaram się w miarę moich możliwości udzielić odpowiedzi na wszelkie pytanie, jeśli takowe wystąpią
|
|
|
|
|
|
|
Shila
Dołączył: 10 Kwi 2006
Posty: 1278
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Mjolnir
|
Wysłany:
Wto 20:05, 24 Paź 2006 |
|
Historia całkiem, całkiem...
<powstrzymuje swoja wrodzona niechec do innych Piesniarzy>..
A wezcie na probe. Przestane byc potrzebna i bede mogla sie oddac zyciu poza gra i klanowi
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Hassandil
Dołączył: 03 Lip 2006
Posty: 1087
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z nicości...
|
Wysłany:
Wto 21:07, 24 Paź 2006 |
|
Ano za okresem próbny. choc Shilciu pamietaj ze jestes niezastąpiona
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Razzk
Dołączył: 22 Lip 2006
Posty: 792
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Elmore
|
Wysłany:
Wto 22:17, 24 Paź 2006 |
|
Anonymous napisał: |
wioska została zrównana z ziemią przez horrory |
Ej no skończcie z tymi epitetami...
Za
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Sheilanne
Dołączył: 13 Lut 2006
Posty: 798
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany:
Wto 22:19, 24 Paź 2006 |
|
za, bardzo dobre podanie porównując z tamtymi wcześniejszymi <chichota>
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anomirre
Dołączył: 13 Lut 2006
Posty: 714
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Elven Village
|
Wysłany:
Śro 11:45, 25 Paź 2006 |
|
Brać - tylko czy miejsce jeszcze jest? Jak nie ma to zawsze sie gdzieś znajdzie
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Tulia
Dołączył: 20 Wrz 2006
Posty: 333
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z zaświatów
|
Wysłany:
Śro 13:28, 25 Paź 2006 |
|
zgadzam sie z Sheilą . BD podanie w porównaniu z ostatnimi.
bedzie miał kto nam spiewac i czas umilac na ucztach. se sese
jestem za okresem próbnym<o ile miejsce jest>
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Śro 13:33, 25 Paź 2006 |
|
Miejsce siem na dniach jedno zwolni pewnikiem. Wienc bedzie.
|
|
|
|
|
Svarte
Dołączył: 07 Maj 2006
Posty: 202
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z zajzelowych piwnic oczywiście!
|
Wysłany:
Śro 15:04, 25 Paź 2006 |
|
Silantaren napisał:
Cytat: |
Jednak to trzeci osobnik zrobił na nim największe wrażenie- majestatyczny, ubrany w lśniącą zbroję, czarną pelerynę, z długimi włosami mężczyzna. |
Ee... A Ci poprzedni to kobiety tak?
Silantaren napisał:
Cytat: |
Piekielne ogary tego dnia nie grzeszyły inteligencją, więc zamiast dzieciaka zagryźć, odskakiwały tylko od chaotycznych ataków. Przez parę minut Silantaren nie był zajęty niczym innym, jak straszeniem potwora, a parę minut to więcej niż wystarczająco by samodzielnie zająć się paroma wilkami i wreszcie przyjść z odsieczą chłopcu |
To elfickie dzieci mają tyle siły w rękach, żeby wojować mieczem przez długi czas?
No... Podanie niezłe, jest kilka niedociągnięć, ale bedem za, ale to takie malutkie za. W ueb siem da, tak jak szyskim z resztą i bedzie uachmyt i powsinoga.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Śro 22:13, 25 Paź 2006 |
|
No cóż...początkującym pieśniarzem dopiero jestem więc niedociągnięcia pojawiać się mogą. Ale mimo wszystko cieszę się że bardziej lub mniej ale podanie się wam podoba <uśmiecha się>
|
|
|
|
|
Hassandil
Dołączył: 03 Lip 2006
Posty: 1087
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z nicości...
|
Wysłany:
Śro 22:34, 25 Paź 2006 |
|
"Miejsce sie zwolni...." <-- Ionne
?????????????????????????????
?????????Jak to....????????????
?????????????????????????????
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Alystin
Dołączył: 27 Cze 2006
Posty: 721
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chimaru
|
Wysłany:
Śro 22:50, 25 Paź 2006 |
|
Ech Ionka miałaś nie uciekać.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Jaree
Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 395
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: gadają, że z Elmore, ale im nie wierzcie
|
Wysłany:
Czw 0:48, 26 Paź 2006 |
|
Na Odyna! Jeden porządny, co błędów ortograficznych nie narobił! Ogromy plus! Mimo wszystko, tam parę rzeczowych kopsnięć się zdarzyło, ale wybaczamy!
Podanie, może trochę przydługawe, ale w porównaniu z poprzednimi naprawdę robi wrażenie. Opowieść nie jest taka prymitywna, widać, że chłopakowi zależy.
Dlatego, jak będzie trzeba mogę zwolnić miejsce. Narazie i tak nie widać, żebym wróciła.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
margar
Dołączył: 13 Lut 2006
Posty: 692
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mjolnir
|
Wysłany:
Czw 2:30, 26 Paź 2006 |
|
za przyjęciem tyle tylko bo nie bedem sie rozpisywał. łapaj mnie alibo kalibana w świecie to pogadamy.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Pią 21:01, 27 Paź 2006 |
|
Uff po długich i męczących poszukiwaniach udało mi się znaleźć Dziada.
Oto dowody:
Numero Uno:
Numero...Two
Numero... Three
No i oczywiście zadanie u Pani Redbonnet (lub coś w podobie) też zostało wykonane. Dowód:
|
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
|