Autor |
Wiadomość |
margar
Dołączył: 13 Lut 2006
Posty: 692
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mjolnir
|
Wysłany:
Sob 11:27, 21 Kwi 2007 |
|
Cienie wiły się po komnacie, splatały w przeróżne koszmarne macki, w umyśle orka siały zamęt, spustoszenie, wzbudzały stare lęki.
Zbudził się zlany potem. Ból w lewej ręce przenosił się do wewnątrz jego jaźni. Narastał, wzmagał się, smagał jego nagi umysł jak bicz w dłoni kata otula ofiarę.
Wzrok przyzwyczaił się do ciemności, formował kształty, tworzył obrazy.
Wypełniona oparami marihuany komnata przedstawiała żałosny widok. sterty porozrzucanych, roztłuczonych butelek, zniszczone krzesła, połamane poręcze foteli, ... i wszechobecna krew napełniały całą sale grozą i lękiem. Na dębowym, wielkim stole wypełnionym zaschłym woskiem wiła się postać. Walczyła resztka sił swych wątłych z więzami. Jej ciałem co chwila targały konwulsje, jej piękna niegdyś twarz wyrażała jedynie błaganie o śmierć, ale ona nie nadchodziła. Zamiast niej opary mgły przynosiły kolejną falę cierpienia. Im mgła gęstniała i budził się ten wielki paskudny ślepy kat błagała aby bogowie pozwolili jej odejść do świetlistej cytadeli. Lecz oni nie słuchali. Ból doskonale przepełniał jej trzewia wraz z oparami opium drążąc jej umysł w jednakowy sposób jak umysł kata.
Chory?
Tak.
Można by rzecz że umysł jej kata drążyła choroba. Zepsucie, spaczenie, zgnilizna chorej wyobraźni, powalonej jaźni, ukrytych pragnień i chęci znalezienia bólu doskonałego.
czemu stał się taki?
Między jednym cierpieniem a drugim przez opary opium pamiętała jak razem walczyli, jak razem kąpali się w młodości w blasku słońca na polanach usłanych różami, jak opatrywała jego rany, a on stawał zawsze w obronie każdego kto o to poprosił. Czemu już nie jest tym wojownikiem ognia? co skłoniło go do szukania doskonałości w zadawaniu innym cierpienia?
Opary gęstnieją, kontur postaci znowu zawisł nad resztką jej fizycznego ciała gdy ona już swą jaźnią ogląda je z góry. Ork zakrwawiony z setką szram na swym ciele pochylał się nad nagim ciałem młodziutkiej niegdyś pięknej kobiety. ostatni raz zapłonął w jego oczach żar, ogień tysiąca świec, palił jego serce, palił umysł, niszczył wszystko w co wierzył, co kochał co posiadał. Na rękę założył swa rękawice bojową, ucałował jak zawsze, wzniósł wzrok ku swemu panu i pozwolił bezwładnie opaść ciężkiemu ostrzu na delikatną szyjkę kobiety. Głuchy chrzęst i ciałem targnął ból.
Niebyt.
Opary opadły.
Opium uleciało.
Pozostał tylko
ból.
Oczy przyzwyczajone do ciemności wyłapują ruch, postacie powoli, ostrożnie, cicho wchodzą do Sali. Małe, krępe, masywne, wojownicze plemię krok po krok zdobywa mroczna komnatę. Trze, czterech, stają otaczając siedzącego orka na swym zakrwawionym łożu. Przerażenie malujące na ich twarzach uchodzi, umyka ulotnie razem z pierwszym delikatnym powiewem wiatru wpadającym przez właśnie otwarte zasłonięte ciężka kotara okno. Blask słońca wpija się swą szpila bólu w zwierzęcy umysł orka. Na moment powodując jego omdlenie i ….
Wtedy…
Zaatakowali ……..
Razem, równo, bez wahania, bez lęku, szybko, celnie.
Świst.
Zgrzyt.
Ciałem targnął kolejny ból.
Lecz upragniona śmierć nie nadeszła. Doświadczenie bólu nie dało jej. Nie ukoiło resztek duszy.
Kaprawy khazad wysunął się na czoło oddziału. Gardłowo przez zaciśnięte zęby wycedził.
-Margarze, Bracie nasz. Cos ty narobił. Komuś się zaprzedał. Jakiemu mrocznemu bóstwu swe dusze żeś oddał. Cos ty zrobił na bogów twych przodków, na naszą przyjaźń.
Ork nie odpowiedział. Nie mógł już nic zrobić. Jego życie musi teraz iść tam dokąd nie może wędrować razem ze swymi przyjaciółmi. Odpokutować musi lub znaleźć śmierć w doskonalszym bólu.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
margar
Dołączył: 13 Lut 2006
Posty: 692
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mjolnir
|
Wysłany:
Sob 12:53, 21 Kwi 2007 |
|
Zimny wiatr północy smugał nagie ciało poorane bliznami. Cień. Przeszedł nagle. W ich serca wcisnął lęk i strach. Nastaną czasy gdy ci co pamietali piekne niebo będą bali sie je wspominać. Będą bali się obrazim moc, złowroga i tajemnicza, kryjącą się gdzieś w mrokach podziemnych pieczar. A oni będą czekal. Będą wypatrywali jedynego ratunku. Ich czas dobiegnie końca.
Z gardła dobył się śpiew, ponury, spokojny rytmiczny. Hymn cienia.
Tyś kto? mglistą masz twarz, jak lód zimny wzrok.
Przyzywasz mnie tam, gdzie bóg lęka się przyjść.
Zew cmentarnego księżyca, noce spędzone wśród mgieł
- nieliczni znają ten smak.
Zimne głębiny morza, surowe pejzaże Smoczych Gór
- to tam, przybędę po śmierci.
Mój ciemny, mistyczny raj, gdzie noce są dłuższe od dni.
otwarte me bramy, gdy serce mam zimne jak lód.
Płonące wioski na wzgórzach, ruiny spalonych kaplic
- ten widok mam ciągle we snach.
Podobna ma dusza demonom, ilekroć czynie swą wolę
- więc po co, Ujnortom dać żyć?
Ból - to klucz do raju bram,
to droga przez krew i łzy.
Rogów cień przesłania brzask,
wilków zew unosi wiatr.
Krwią spłynie Giran tron.
Szkarłatny deszcz nawilży ziemię,
aniołów krew obmyje mą twarz.
Krwią spłynie Gludio tron.
Ciemności wiatr zapiera dech,
Śmierci głos obwieścił zmierzch.
Krwią spłynie Innadrilu tron.
W oczach węża utonął strach,
na kruczych skrzydłach zastygnął czas.
Krwią spłynie Adeński tron.
W ciszy usłanej różami,
kreator własnego smutku,
panem złudzeń swych będąc,
płonę każdego dnia.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
margar
Dołączył: 13 Lut 2006
Posty: 692
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mjolnir
|
Wysłany:
Sob 13:12, 21 Kwi 2007 |
|
Zgrzyt.
Świst i błysk.
Stalowe ostrza odbiły blade światło mroku.
wojownik ruszył na łów.
Zbiegając ze wzgórza na ostrzu swej pieśni,
na tchnieniu swej woli,
na bólu swej duszy ....
dopadł do bladego ze strachu gwardzisty,
zanurzył w nim swe zbrukane krwia ostrza,
zadał ból bratu, by być na wieki już cieniem.
Ucałował zbrukaną krwią ziemię, zapach w nozdrza uderzył, zaśpiewał znów pieśn dla tych co odejścia jest czas
Popiół, dym i śmierć
Krew zmieszana ze śniegiem,
wiatr wyjący w zgliszczach.
Ból, rozpacz i łzy
bezimiennych mogił cienie,
ukryte są w mych snach.
Stal, płomień i krew
zaległe trupem pola,
zasnute dymem niebo.
Strach, przemoc i skowyt
Strwożone grozą me serce,
wiejący trwogą wiatr.
Klątwa wiecznej przeszłości,
przekleństwo martwego czasu,
skaza wielkiej jedności,
marność naiwnej istoty.
Zwoje magicznej eklipsy,
zaginionej w pomroce dziejów,
ukryte w niej słowa mantry,
wracają od wieków na wieki.
Krew - napój wybrany przeze mnie,
żelaza szczęk – memu sercu najbliższa ta pieśń.
Ogień - płomienie sycą mą dusze,
Agonii jęk - ten odgłos karmi mą jaźń.
Życie i śmierć - jak dzień i noc,
Nienawiść i miłość - jak ogień i woda,
Prawda i Fałsz - jak Słońce i Księżyc.
Lata i dni, wieki i ery - mijają jak obrazy w snach,
umarli, uśpieni - przywołani do życia, gdy nadejdzie czas.
Błądzący w ciemnościach, szukając wciąż światła - zagubieni w otchłani czasu,
oszukani, zdradzeni - powtarzamy te błędy, które znamy od wieków.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
margar
Dołączył: 13 Lut 2006
Posty: 692
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mjolnir
|
Wysłany:
Nie 15:53, 29 Kwi 2007 |
|
I stało się i dopełnił się ten dzień. Nadszedł jak mrok, powoli dostojnie i rzucił orka w wir szaleństwa , wojny, mordu i krwi.
Śmierć .
Ciało stałe się zimne. Twarz stała się maską. Umierając w nim resztki uczuć muszą zostać wyparte. Wygnane z zakamarków duszy, z jaźni w szaleństwie swym wyrzucił wszystko. Poddał się dobrowolnie agonii czekająć na kres swego żywota.
Narodziny.
Pan dał mu szanse. Postawił nad nim anioła. Anioła bez skrzydeł, z piekielnym oddechem, z grymasem bólu na swej anielskiej niegdyś twarzy. Upadły, wygnany, przepędzony dostał tak jak i jego nowy pan szansę. Razem teraz bedą kroczyć w mroku. Razem walczyć, ginąć w imie bólu, nie przyjaźni, w imię krwi nie miłości, w geście rozpaczy nie nadzieji, bo koniec jest tylko jeden.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Tulia
Dołączył: 20 Wrz 2006
Posty: 333
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z zaświatów
|
Wysłany:
Śro 4:12, 02 Maj 2007 |
|
Mrok....
Cisza....
W szczelinę jej umysłu nocą wkradły się wspomnienia.
Leżały na dnie duszy.
A teraz, cienie wzruszeń- kształty jej pamięci- tańcza chwilą szczęścia.
Uśmiech przebiegł po policzku i wkradł się na usta. A z głębi duszy szepnęła...
Słyszysz? Prawda śpiewa.
Niechaj z Ciebie
spokój na duszę mi spłynie.
Otul niepewność przyjaźnią,
zamieszkaj w ciszy mej świątyni...
Słowa uderzyły o zimną kamienną ścianę i powróciły..- Otworzyła oczy. Zimny dreszcz przeszył jej ciało.
-Cóż to? Czyż śmierć skrada się nieubłagalnie, czy tez.. może to poprostu samotność.. szepnij gdzie jesteś
Słyszysz, czas przychodzi.
Niechaj z Ciebie
światło na drogę mą spłynie.
Okryj sen księżyca blaskiem,
błędne drogi w gwiazdach zginą...
Wkoło pustka. Noc nie może znaleźć wrót do jej snów.
Leży skulona... zostawiona sama sobie. Ci, których potrzebuje zbyt szybko uciekają
-Nie pytam czemu. Rozumiem.-szepneła sama do siebie-Prosze...
-pamietaj..
-nie zapominaj.
Mrok...
Cisza...
Zapadła w sen...
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Tulia
Dołączył: 20 Wrz 2006
Posty: 333
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z zaświatów
|
Wysłany:
Pią 3:36, 04 Maj 2007 |
|
Zacisneła usta...
Zimny dreszcz przebiegl po plecach...
Kropla potu zbiegła w dół jej bladego policzka...
<otworzyła oczy>- Czy to śmierć puka do wrót mej duszy?- szepneła.
Obudziła sie po wizjach jakie nawiedzily jej umysl podczas snu. Rozejrzała sie w mroku swej komnaty. Tylko blask dopalajacych sie świec rzucał cienie na ściany sypialni.
- Gdzie ja jestem?- wstała pośpiesznie z łoża, ale nogi odmówiły posłuszeństwa...
Uderzyła głową o kamienną posadzke..
To moje całopalenie,
tak dopełnia sie moja rzeczywistość...
Zemdlała.
Mrok.
Ból...
Martwa cisza....
Cienie wzruszen wypłyneły z głebi mej duszy i uderzyły
w najczulszy punkt...
.. wspomnienia
Cisza...
...cisza...
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
margar
Dołączył: 13 Lut 2006
Posty: 692
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mjolnir
|
Wysłany:
Sob 13:56, 26 Maj 2007 |
|
Zgiełk bitewny powoli odchodził w dal.
Opadał kurz, pył, krew wsiąkała w piach.
Pobojowisko zapełniało się sępami żerujacymi na ciałach poległych wojowników.
We krwi, pocie, kurzu, w poszarpanym uniformie w kolorze czerwieni z godłem Karan nad ciałem krasnoluda siedział posępny ork. Jego oczy paliło szaleństwo, jego dłonie trząsła febra, jego twarz była pełna bólu i cierpienia.
Ilu musiało zginąć by me mroczne serce napełnic goryczą bólu i szaleństwa śmierci?
Czy musiało do tego dojść?
Żem mordował swych bliźnich. Nie miejąc litości dla tych co okazali mi niegdyś tyle serca i ciepła. Jam im odpłacił krwią i cierpieniem. Stala i silnym ramieniem co zadawało ciosy. Przesiąknięty szaleństwem, rzadza unicestwienia siebie i swej duszy zapomniałem o najwazniejszych ideałach mego ludu.
Honor i Chwała.
Nie jestem już godzień nawet wymawiać tych słów. Shańbiłem swój stan, swój lud, samego siebie oplułem bagnem nienawiści i checia egoistycznego unicestwienia siebie miast błagać swych przyjaciół o pomoc i ratunek mej duszy. Chcieli mimo to mnie ratować. Widziałem to wiele razy. Nawet tu na pobojowisku. Umierali z wyrazem miłosci do mnie. A jam tego nie dostrzegł. Nie oceniłem dobrze intencji i chęci pomocy. Skalałem swa duszę i nie wiem czy jestem w stanie ja rzucić w dobrą stronę zycia. Pograżyłem ja w chaosie, siebie w bólu, ich w zalu po mnie.
Panie Mój ratuj mnie, Panie Mój daj mi szansę raz jeszcze spróbować, spróbowac jeszcze raz. Niepewność mą wyleczyć pozwól im. Za pychę i kłamstwa, za me nałogi, za wszystko co uczyniłem im. Za świństwa duże i małe, za mą niewiarę, pozwól mi Panie Mój pozwól mi.
Nigdy nie płakał. Nikt nigdy przez tyle lat jego zycia nie ujrzał na dumnej twarzy orka łzy. zawsze był twardy, bez uczuć, bez emocji. Dzis siedząc nad ciałem khazada łzy spływały po jego pooranych bliznami policzkach jak woda z wodospadu. Płakał. płakał po raz pierwszy od swych narodzin. i nie potrafił tego zatrzymać. Cofnąć. Okiełznać. Powoli z trudem podniósł miecz leżacy obok. Podszedł do marwego druha schylił sie mu w ostatnim pokłonie szepcząc:
-trzeba umrzeć bracie skoro życ juz godnie u twego boku nie mogę.
Wyjął pokrwawiony miecz, spojrzał jeszcze raz na setki poległych szarpanych ciał przez kruki, łzy same spływały mu po twarzy. Nie czuł już strachu, nie czuł już nic. Zamknął oczy. Chciał za wszelka cenę zobaczyć te ostatnie dni szczęścia i radości. Obrazy nie chciały przybyć do jego umysłu. Ciągle tylko wirowała rzeź i krew, ból i cierpienie. Skupił się tak aż krew trysnęła z zabliźnionej rany dzierżacej ostrze stali. Ujrzał w koncu swój dom, lasy, rzeki, młodych orków bawiących się w oddali, i ujrzał .... JĄ.
Oddalała się szybko, uciekała, chowała się w oparach mgły. w Oparach lęku i ... agonii. poczuł słodka swą krew w ustach, otworzył oczy, ujrzał krew na ręku i miecz w swym ciele. Ból narastał, świadomośc umykała coraz szybciej, kobieta znikała w oparach, to się w nich pojawiała. Agonia rodziła wizje. Szalone i nierealne. Wydawało mu się iz po raz ostatni już w swym nedznym życiu śni na jawie. widział JĄ. Wyłaniała się w swej całej krasie ze mgły opadajacej razem z kurzem na polu bitewnym. Zblizała się. Tylko jeszcze nie wiedział czy to ona czy to Śmierć. Ostatni raz zerknął wysiłkiem resztki woli na pole. Postac była już blisko. Oczy opadły. ciało się osunęło.
-NIEEEEEE. Nie pozwolę Ci umrzeć.
Tylko juz z oddali słyszał jeszcze krzyki, nawoływania o kapłanów. On juz widział bramy. Bramy Valhalli stały przed nim.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
|